Prawie od początku czerwca planowałem kilkudniowy wyjazd ze znajomymi połączony z karpiową zasiadką. Początkowo wahałem się przy wyborze łowiska jednak postawiliśmy na najbliższe domu czyli zbiornik w Cedzynie. Jako, że wychowałem się nad tą wodą ułatwiło mi to typowanie miejsca położenia zestawów, które umiejscowiłem na niewielkiej górce na głębokości 2,7m natomiast zaraz za nią głębokość schodziła do 3,2m. Pierwsze sondowanie oraz nęcenie miało miejsce tydzień przed planowaną zasiadką i składało się na nie 10litrów mieszanki gotowanych ziaren kukurydzy i grochu oraz ok. pół kilograma mieszanki kulek proteinowych o zapachach ryba, rak i halibut przełamanych delikatną owocową nutą. Całkowite przygotowanie łowiska składało się z trzech porcji zanęty podawanych co drugi dzień. Gdy w sobotę przyjechaliśmy nad wodę zastała nas ulewa przez co rozkładanie było opóźnione o kilka godzin a zestawy wywieźliśmy dopiero przed godziną dwudziestą.
Taktyka
Taktyka na tą zasiadkę była odmienna od tej jaka sprawdzała nam się na tej wodzie przed laty gdy łowiliśmy duże ilości karpi. Postanowiliśmy nie wrzucać do wody nic poza przynętą, przy której umieściłem woreczek pva. Zanęta do woreczka była skomponowana tak aby pracowała przez kilka godzin od rozpuszczenia woreczka. Do jej wykonania użyłem produktów marki Profess oraz kulek proteinowych, którymi nęciłem od początku. Najdrobniejszą i jednocześnie najszybciej pracującą częścią mixu była zanęta z serii Optima o zapachu halibut-pieprz oraz method mix explosive green betaine-halibut. Do niej dodałem mieszankę pelletów do metody o średnicy 2mm o zapachu kraba japońskiego oraz red halibut- robin red. Pierwszą dłużej wabiącą część zanęty stanowił pellet 8-12mm o zapachu rybnym. Oprócz tego do woreczka wędrowała odrobina ziaren a także kruszonych i całych kulek. Taką porcję zalewałem dodatkowo boosterem Profess o zapachu kraba japońskiego. Na włos wędrował bałwanek złożony z kulki 18mm tonącej o zapachu raka oraz pływaka 15mm squid moczone w dipie Profess o zapachu identycznym do boostera czyli krab japoński, na drugiej natomiast wędce przynętą były 3 ziarna grochu w słodkim dipie amurowym. Dodatkowo w ciągu dnia, gdy ze względu na żaglówki, motorówki i skutery wodne pływające często kilkanaście metrów za linią trzcin nie mogliśmy pozostawiać zestawów wywiezionych, próbowaliśmy swoich sił z methodą i tu najlepszy okazał się tym razem słodki pellet o zapachu soczystej morwy Profess, na który co chwila wyjmowaliśmy średnie płocie i leszczyki.
Noc 1
Wyniki pierwszej nocy przeszły nasze najśmielsze oczekiwania , przyniosła ona świetne rezultaty. Pierwsze nieśmiałe branie zanotowaliśmy około 22, a po krótkim holu wyjęliśmy ok. kilogramowego leszcza na groch. Karpie tak jak w poprzednich latach na tym miejscu uaktywniły się dopiero nad ranem. O 4:30 piękna ryba obudziła nas i po kilku minutach na macie ląduje 5 kilogramowy, pełnołuski karp o bardzo ciemnym ubarwieniu, który po sesji szybciutko odpływa. Po pół godzinie gdy jeszcze nie zdążyliśmy dopić porannej herbaty nastąpił kolejny odjazd ale tym razem ryba sprytnie zawinęła za trzciny więc hol musieliśmy kontynuować z pontonu, jednak szczęśliwie udało się umieścić 4kilogramowego pełnołuskiego w podbieraku. Po krótkim odpoczynku w worku, ważeniu i sesji rybka odpłynęła, a my zadowoleni z wyniku szykowaliśmy się do drzemki nie spodziewając się kolejnych brań. Tego ranka jednak ryby miały dla nas inne plany, po chwili dwa kolejne delikatne brania do brzegu zaowocowały ładnymi leszczami. Następne o 5:30 było identyczne jednak w przeciwieństwie do poprzednich dwóch, które były na groch tym razem nastąpiło na skrajną prawą wędkę z bałwankiem na włosie a ryba od początku mocno walczyła i odpływała w lewą stronę stanowiska, co skojarzyło nam się tylko z jednym- kilka lat temu dwunastokilogramowy karp jako jedyny zachował się w ten sposób. Po holu w podbieraku wylądował kolejny, tym razem wyraźnie większy pełnołuski, który niestety podczas odpoczynku pechowo rozerwał worek i nie doczekał zdjęcia, a szybkie ważenie w podbieraku wykazało 7-7,5kg. Radość z pierwszej nocy zapowiadała niezwykle udaną zasiadkę.
Noc 2
Zmiana towarzystwa oraz piękna, letnia pogoda zapowiadały wesołą i przyjemną noc. Taktyka, która pierwszego dnia okazała się bezbłędna pozostała bez zmian, a godziny wieczorne przyniosły potwierdzenie jej słuszności gdy pierwsze leszcze pokazały swoją obecność w łowisku. Noc standardowo przebiegła prawie bez zakłóceń, a o świcie ryby zaczęły nas budzić jak poprzednio od godziny 4:00. Pierwszą rybą tego poranka złowioną przez kolegę był karaś o wadze 1,2kg, który został ozdobą zasiadki. Po nim wyholował jeszcze leszcza i wróciliśmy do namiotów. O 5:30 piękny odjazd wyrwał mnie ze snu bez mała z zamkniętymi oczami a od razu po zacięciu czułem, że mam na wędce kolejnego karpia. Emocjonujący hol z pontonu, w trakcie którego musieliśmy wyplątywać żyłkę z trzcin zaowocował rzadko łowionym przeze mnie na tej wodzie i niezwykle walecznym karpiem królewskim o wadze 4,5kg. Emocjonujący poranek zakończył się kilkoma braniami leszczy a przy ostatniej wywózce postanowiłem delikatnie rozrzucić kilka garści kulek.
Noc 3
Prognozowane burze i opady deszczu wymusiły na nas dodatkowe przygotowanie stanowiska i namiotu oraz zabezpieczenie pontonu. Na szczęście burza nas ominęła jednak w oparciu o moje doświadczenia z tego łowiska po cichu liczyłem na deszcz, który dotleni wodę i pobudzi duże karpie. Niestety nie doczekałem się a błyski w okolicy skutecznie mnie odwiodły od wywózki zestawu po wyjęciu leszcza. Ta noc okazała się całkowicie bez brań. Poranne sprawdzenie prognozy pogody oraz odjazd kolegi spowodowały zakończenie zasiadki o jedną noc przed planowanym końcem.
Wnioski
Mimo, że brakło zwieńczenia zasiadki w pięknym stylu i pobicia PB z tej wody, który ustanowiłem kilka lat temu na 12kg, był to najlepszy wyjazd w ciągu ostatnich lat a po 2 latach w końcu przełamaliśmy złą passę zasiadek bez karpia. Dodatkowo było to miejsce kolejnego testu produktów Profess, które znów nie zawiodły i w dużym stopniu przyczyniły się do tak efektywnej zasiadki.
Na koniec chciałbym pokrótce opisać dlaczego wybrałem taką a nie inną taktykę gdyż przed rozpoczęciem zasiadki kilka osób dziwiło się moim wyborom. Po pierwsze dużym zaskoczeniem dla wielu może być to dlaczego nie zrezygnowałem całkowicie z użycia ziaren aby wykluczyć leszcze. Odpowiedź jest związana z doświadczeniem z 6 lat, podczas których łowię karpie na Cedzynie i 90% z nich łowiłem na groch. Moje wnioski co do gustu ryb potwierdziło wielu znajomych mi wędkarzy więc wolałem mieć kilka brań leszczy jednak nie wykluczyć karpi gustujących tylko w tej przynęcie. Kolejna to użycie śmierdzieli w środku lata i tutaj znów pojawia się doświadczenie i świadomość co stanowi naturalne pożywienie ryb. Są to bowiem raki i muszle a kulki, których używałem miały zapach dość delikatny i wydawać się mogło, że przełamany owocem.
Łukasz Dąbrosiak