Tegoroczna zima dała się pewnie niejednemu z nas we znaki i każdy z niecierpliwością wypatrywał pierwszych oznak wiosny. Inaczej być nie mogło ze mną. Rozpoczęcie tegorocznego sezonu karpiowego zaplanowałem na weekend długo majowy na którym pogoda w cale nas nie rozpieszczała, jednakże nie to było najważniejsze tylko wykorzystanie tych kilku dni i oddanie się w 100% naszej pięknej pasji. Woda na której miałem okazje spędzić ten czas to żwirownia z którą wcześniej nie miałem do czynienia.
Na łowisko docieram późnym popołudniem rzut okiem wstępna ocena co się dzieje chwila refleksji i zabieram się za szukanie potencjalnych miejscówek oraz rozłożenie całego obozowiska.
Decyduję się na dwa miejsca. Jedna ciekawa górka 2m gdzie spady opadają do około 6m natomiast drugie przy wyspie gdzie jest rozległe pasmo trzcin. Łowisko otwieram samym pelletem oraz małą ilością kulek firmy Proffes, nie decyduję się natomiast na ziarna przed obawą o zbytnie nasycenie karpi. Wieczór mija bardzo spokojnie dopiero o 12 w nocy następuje załamanie pogody zaczyna padać deszcz co się później okazuje pada do godziny 21 następnego dnia. Nocka zaliczona w namiocie. O godz 7 budzi mnie dźwięk sygnalizatora energiczne branie z górki i 1:0 dla mnie, na macie ląduje piękny zdrowy pełnołuski.
Szybka sesja i ryba wraca w dobrej kondycji do wody. Podczas wypuszczania następuje branie z drugiego miejsca. Tym razem na macie melduje się lustrzeń.
Długotrwały opad deszczu powoduje iż piękne miejsce zamienia się w koszmarny widok.
Wpływ przy którym mam rozbite obozowisko niesie ze sobą różnego rodzaju śmieci rzucane bezmyślnie przez ludzi z pobliskiej wioski oraz dużą ilość mułu z pól, poziom wody podnosi się o 0.5 m.
Taka sytuacja uniemożliwia mi położenie przynęt. Dzień oraz kolejna nocka niestety mijają bez zestawów w wodzie. O 4 nad ranem szybka kontrola sytuacji, stwierdzam iż wpływ się trochę uspokoił przez co decyduję się na wywózkę.
6 godzina branie z pod trzcin kolejny lustrzeń na macie.
Kolejnego ranka odnotowuje ostatnie branie mojej ekstremalnej majówki.
Pomimo trudnych warunków udało się wyholować parę miśków a sama zasiadka przyniosła mi dużo wrażeń z dreszczykiem emocji a przecież o to najbardziej nam chodzi. Najmłodsza testerka stwierdziła jednoznacznie iż nowe produkty wypadły rewelacyjnie
Udanego sezonu